Autor Wiadomość
Haku
PostWysłany: Czw 23:51, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Twisted Evil Wink Arrow
rob3rt
PostWysłany: Wto 17:52, 28 Lis 2006    Temat postu:

miałem racje jjuz przy #4 Very Happy
Flegmiasty
PostWysłany: Wto 14:52, 28 Lis 2006    Temat postu:

Ło rany jakie długie Razz
piro666
PostWysłany: Wto 9:22, 28 Lis 2006    Temat postu: bohater # 5

Wyjątkowo wulgaryzm mżawka wreszcie ustal...burzowe chmury wisiały nad miastem, ale jakoś nie mogły się zdecydować czy je zatopić czy nie...bohater zgasił ostatniego papierosa... – wulgaryzm cala paczka w niecała godzinę...tamta akcja na prawdę mnie rozstroiła... -
Zbliżał się już do centrum...jeszcze do domu po kilka rzeczy i do rafinerii...w tym samym momencie na chodnik wjechał cywilny pościgowiec a przez otwarte ono wyjrzała paskudnie oszpecona gęba... – Żelazny wulgaryzm – bohater mruknął z cicha...
- wsiadaj – padło polecenie...bohater nie miał zamiaru się sprzeczać i szybko zapakował się na tył...
- no to jestem w głębokiej dupie – pomyślał bohater – nie od parady ma swoje przezwisko...jeszcze, kiedy był inspektorem był już najbardziej nieprzekupnym i bezlitosnym glina w województwie deptał mafii po odciskach ile wlazło...aż przegiął pałę...pierwszy zabójca nieomal dopadł go, kiedy był z żoną na zakupach...pierwsza kula jakimś cudem zatrzymała się na czaszce powodując tylko lekki wstrząs mózgu droga minęła jego głowę o cal i trafiła w rękę jego żonę...nic poważnego, ale Żelazny prał go po pysku dopóty dopóki przez głowę napastnika było już widać chodnik...za drogim razem bardziej się postarali...zostawili mu granat na klamce mieszkania...on zasłaniając żonę i dzieci mocno oberwał w wybuchu na szczęście drzwi zatrzymały większość żelastwa, ale jego twarz odłamek przeorał od podbródka aż do skroni...głęboko...kilka odłamków w bebechach...już nie przejdzie cicho przez wykrywacz metali...i wtedy dopiero się zaczęło aresztowania niewyjaśnione zgony szumowin itp...Żelazny wulgaryzm...
- Nieźle nabałaganiłeś u Marty młody...co cię tak spięło...
- Przez niego może zginąć wielu niewinnych ludzi...należało mu się...
- Taaaa wiesz ze mogę cię za to posadzić...
- Wiem, ale nie zrobi pan tego...jeszcze nie teraz...jak przygotowania??
- Mam tuzin uczciwych glin bez skazy są lojalni i gotowi na wszystko...kawalerowie nie będą mieli żadnych oporów...kilko ze S.W.A.T., 2 najlepszych kierowców z drogówki trzeba będzie się na prawdę streszczać...jeśli to się uda oczyścimy miasto i departament...
- Taaaa przynajmniej na jakiś czas... – nieco cynicznie stwierdził bohater
- Tak, ale to zawsze cos...do zobaczenia na miejscu...i nie daj się wulgaryzmć jesteś mi potrzebny...
- Zrobię, co mogę...
Wysiadł z wozu już pod domem...szybko przekopał papiery...paszport, wiza i gotówka...będzie musiał działać szybko...po tej akcji będzie tu skończony...teraz szybko do Benka...
Wpadł do biura jak pocisk artyleryjski do okopu i w momencie go zatrzymało...
- Benek do wulgaryzm co oni tu robią?? Miałeś ich ukryć!! -
- Łatwo ci wulgaryzm powiedzieć cały dzien. za nami jeździli... –
- wulgaryzm...dobra zabunkruj ich w schronie...i szybko dawaj wyposażenie będą tu lada chwila...ludzie rozstawieni??
- Tak i będą bez pytania strzelać do wszystkiego, co się zbliży z tamtej strony płotu...
- Dobra otwórz skrytkę za bufetem...
Doskonale zamaskowane drzwi odsłoniły arsenał, dzięki któremu jakiś szaleniec mógłby podbić małe państwo... – dobrze - pomyślał bohater...wziął i załadował M 249 Minimi Paratrooper...duża siła ognia...doczepił do niego granatnik...
- ej wulgaryzm żadnych granatów to jest rafineria na litość Boską... – spanikował Benek...
- spokojnie to na gazówki...ale wsadź za zaporke przy „strefie” tego wielkiego rewolwerowca z granatami rozpryskowymi...Benek nic nie powiedział tylko wziął ogromny granatnik z rewolwerowym magazynkiem na 12 granatów załadował go i wyszedł...
jeszcze strzelba automatyczna ItaFranchi SPAS – 15 i amunicja kulminacyjna...obrzyn na wszelki wypadek...Glocka 18...no...jeszcze kombinezon i ochraniacze...kamizelka kuloodporna...zakładać hełm czy nie...z reszta wulgaryzm jak mi maja odstrzelić dupsko to i tak odstrzela...
słonce niedrogo zacznie zachodzić granatowe chmury nadawały na prawdę groźna atmosferę... bohater przeszedł się jeszcze po okolicy rozłożył kilka min rozrywających i usadowił się ze snajpera Barret kal. .50 cala na dachu biurowca i czekał...Benek wlazł ze swoim Remingtonem 400 na komin i tak się zbunkrował ze ni wulgaryzm go nie było widać...a on nigdy nie pudłuje...
nie czekali długo po kwadransie podjechało kilka samochodów i ciężarówki...ich rezydenci szybko rozpierzchli się po okolicy i w kilkunastu miejscach zaczęli forsować ogrodzenie...zaczęło się strzelanie padali jak muchy, ale w miejsce każdego zastrzelonego pojawiało się 2 następnych...Szybki chyba nie kłamał przyjechali wszyscy...amunicja w barrecie szybko się skończyła nawet fakt ze pociski miały taka sile ze zabijały niekiedy 3 – 4 rzędu przebijając ich na wylot i wyflaczając bez litości...bohater złapał za rączkę Minimi przeładował i odbezpieczyl...
- dobra...pora na przedstawienie...jakieś ostatnie słowa?? Hmmm może „być albo nie być...” wulgaryzm zdecydowanie NIE BYĆ!!
Wyskoczył z za węgła i zaczął prażyć do nacierających...przykucając tak jak go uczyli w wojsku chował się za wszystkim, co miał po drodze krótkimi seriami rozwalał głowy i klatki piersiowe...rafineryjne błoto szybko zaczęło zmieniać kolor z czarnego na brunatny...nagle usłyszał szmer po lewej obrócił się, ale było za późno... seria z uzi trafiła go w brzuch...
- wulgaryzm uważaj stary – warknął do siebie bohater, kiedy seria z bliska wybebeszył strzelającego...kamizelka działała jak powinna...kiedy atak na bramę osłabł nagle usłyszał wybuch po drogiej stronie rafinerii od strony rzeki...mina rozrywająca...jak na nią wleziesz to po tobie kilka tysięcy ostrych jak brzytwa odłamków dosłownie porwie cię w szmaty...
o wulgaryzm – wymamrotał bohater – jak wulgaryzm mrówek... – szli szybko, ale nie strzelali...dlaczego?? szybki rzut oka i wszystko jasne...cysterna z paliwem...a gdyby tak...Benek wyrucha mnie za to w dupę suchym kaczanem po kukurydzy, ale nie mam czasu...
- ej chłopaki!! - krzyknął do czających się nieopodal nafciarzy, którzy całkiem celnym ogniem kosili atakujących... – pomozcie mi z tym wezem tutaj... – szybko skoczyli i parę sekund później wysoko oktanowa benzyna lala się po stromym stoku w stronę rzeki...
nacierający trochę za późno kapnęli się, o co biega...bohater z mina zawodowego sadysty odpalił zapałkę i...rozpętało się piekło...wrzaski palonych żywcem...smród palonego mięsa...zemdliło go i to mocno...jego pomocników spięło dość konkretnie kilku rzygnęło...ale szybko im przeszło, bo wiatr zaczął wiać od strony rafinerii spychając dym na rzekę...nafciarze szybko popędzili do bramy...tedy nie prędko ktoś wejdzie to paliwo zgaśnie za parę godzin...Na szczescie reszra stoi na skarpie i jest ogrodzona murem...szybkie sprawdzenie teorii i jak się okazało nikt nawet nie próbował tamtędy podchodzić...
bohater wrócił pod bramę...zbiry były już w pełnym odwrocie, kiedy wkroczył na zasłane trupami pobojowisko...i znów zaczął strzelać z zabójcza dokładnością...nagle wyczaił jakiegoś dupka z wyrzutnia rakiet jak celuje w komin skąd Benek kładł pokotem obsługę samochodów...bohater wiedział ze nie zdąży już nic zrobić...
i wtedy zobaczył obrazek rodem z filmów...pocisk snajperski przelatujący na wylot przez lunetę celownicza roznosząc jego głowę na milion kawałków...Benek musiał przesiąść się na cos większego chyba na Barreta...
nagle znajomy odgłos strzału...kula przeszła przez kamizelkę jakby była z papieru a nie z kevlaru... wszystko zaczęło się dziać jak w zwolnionym tempie...bohater poderwany z ziemi siłą uderzenia zaczął lecieć do góry i ku swojemu zdumieniu wirować...kula trafiła w ramie stad rotacja...Minimi już dawno upuścił...jeszcze lecąc wyszarpnął Glocka przestawił na auto i rzygnął seria w stronę faceta w białym garniturku z jeszcze dymiącym Magnumem 356...ale zanim pociski doleciały tamten szybko skrył się za samochodem... - dobry jest – pomyślał bohater turlając się po zabłoconej ziemi do najbliższej zasłony i próbując unikać serii kierowanych w jego stronę z samochodu, który pędził w jego stronę... – dyżurka – pomyślał... – i ćwierć kilo trotylu w paczce... – szybko wyszarpnął detonator i odpalił ładunek dokładnie w momencie, kiedy wóz mijał budkę...potężny huk szarpnął powietrzem...płonący wrak samochodu zakreślił wysoki luk po skosie i wbił się w kłąb petunii przed biurami...
bohater szybko napchał szmat pod kamizelkę by zatamować krwawienie...i wyciągnął mała buteleczkę... – wulgaryzm jak ja nie nawidzę koksu...ale bez tego padnę po 20 metrach z upływu krwi.... – koks...potoczna nazwa dla wojskowego „dopalacza” to jakiś mieszaniec famy morfiny antybiotyków i innego gówna...leczą tym wszystko i wszystkich od sraczki po zapalenie opon mózgowych...i zdumiewające, bo to gówno działa jak marzenie...jedna tabletka...dwa oddechy i już lepiej...
ostrożnie jednym okiem wychylił się zza zapory...strzał...i cofnął głowę, ale kula i tak rozorała mu skroń... – o wulgaryzm... – pomyślał bohater przytrzymując głowę – 130 metrów i prawie trafił mnie w oko...skubaniec...przyszpilił mnie...myśl wulgaryzm myśl... – był w na prawdę trudnym położeniu ogień z kałaszy, choć niezbyt akuratny całkiem skutecznie uszczuplał jego kryjówkę...krwawienie na skroni ustało...koks wkręcał się na obroty... – wulgaryzm tylko z Klockiem to sobie mogę w dupie pogrzebać...zaczął się nerwowo rozglądać...i nagle przypomniało mu się ze koło „strefy” jest skitrany granatnik... - problem w tym ze mam do niego jakieś 60 metrów... ...jak spróbuje się wychylić to tamten dupek odstrzeli mi łeb...
Benek!! – myśl jak błyskawica przeleciała mu przez głowę...szybko wycelował w komin nad Benkiem i strzelił raz...Benek momentalnie wziął strzelca na oko, ale nieco się zdziwił, kiedy zobaczył bohatera w chmurce sypiącego się tynku dającego mu znaki szyfrem wojskowych gestów...po czym szybko wziął gostka w gajerze na cel, ale tamten znowu zdążył się schować zanim pocisk go dosięgnął... - matrix czy wulgaryzm?? - ...bohater nie mógł wyjść z podziwu...fakt jednak ze opancerzona limuzyna trafiana raz po raz półcalówkami trzęsła się na wszystkie strony i gubiła kawałki...biały gaje się schował... – no to biegiem – mruknął bohater i puścił się pędem zza zapory...rozwalił łeb jakiemuś drabowi szybka sięgnął do schowka pod ławkę i wyciągnął SPAS –a 15...huk snajperskiej armaty ucichł...Benek zmienia magazynek...bohater wychylił się zza węgła i nacisnął spust...strzelba rzygnęła ściana ołowiu kalibru 12 mm robiąc dziury wielkości głowy we wszystkim, co trafiły...bohater biegiem nie przerywając ognia ruszył w kierunku miejsca pobytu granatnika...gość z M - 16 z prawej nie zdążył nawet pisnąć, kiedy amputowało mu głowę tuż nad żuchwą, następny dostał w brzuch i flaki wyleciały mu tyłkiem...czwarty stracił obie nogi i zanim upadł dostał w szyje ...i jego głowa poleciała kawałek podcinając nogi następnemu, który upadając dostał kulkę niejako z góry w łeb...
No wulgaryzm wreszcie...złapał za rączkę...rozłożył kolbę...zaparł się i zaczął strzelać...samochody jeden po drogim wylatywały w powietrze...bohater zauważył jeszcze jak gość w gajerku spieprza w podskokach zza limuzyny wiec tak strzelił żeby go przygniotła...ale gość znów umknął...
Draby rozpierzchły się w panice i byli konsekwentnie dobijane przez ochronę i ochotników...
Bohater odrzucił pusty granatnik i popędził w stronę elegancika...
Tamten wstał chwiejnie deczko ogłuszony ostatnia eksplozja i płynnym ruchem wyjął długi sztylet...bohater szybko wyjął swój i szybko złapał chwytem odwróconym...elegant zdali marynarka i owinął wkoło przedramienia...zaczęli krążyć wykonując rękami standardowe dezorietujace ruchy z większe odległości wyglądali jak 2 paralityków na balecie...ale to był wyjątkowo zabójczy balet...kilka pierwszych starć na wybadanie... – jest dobrze wyszkolony – pomyślał bohater... – wie, co robi... - ...galant zaatakował szybko i z ukosa, bohater szybko zablokował i odpowiedział zwodem i atakiem z dolu...w końcu droga do serca prowadzi przez żołądek...ale galancik zszedł z linii ataku błyskawicznie uderzając w krtań...bohater szybkim półobrotem wywinął się i chciał go dziabnąć, ale cos poszło nie tak...zmienił instynktownie na ranną ręka a ona opadła bezwładnie nie reagując na polecenie mózgu...przeciwnik szybko wykorzystał okazje i ciął głęboko w brzuch...przeciął kombinezon...i ostrze zazgrzytało o kevlar kamizelki ukrytej pod spodem...szczere zdumienie na twarzy elegancika nie zniknęło nawet w chwili, kiedy bohater złapał go za nadgarstek uzbrojony w nóź przekręcił go o 270 stopni i wbił w nogę...raniony zawył i padł na ziemie bezbronny...bohater wyciągnął dwulufowy obrzyn z pod kamizelki na plecach...i wycelował...na jego twarzy oświetlonej łuną płonących wraków samochodów malowało się zmęczenie, ból, i żądza mordu...zimne spojrzenie przeszywało gościa na ziemi...
- to jeszcze nie koniec – warknął...
- dla ciebie tak... –
huk wystrzału z obu luf i plaśniecie zawartości rozłupanej czaszki o ziemie zagłuszył grzmot...lunęło cale niebo...przez chwile nie było nic widać na wyciągniecie ręki...później nieco się przerzedziło...bohater powlókł się w stronę biur i w bufecie opadł na fotel... kilka minut później pojawiła się tez reszta załogi kilku rannych jeden ciężko...ale lekarz na szczęście był na miejscu wiec może się wyliże...bohater zrzucił z siebie wszystko aż do gołej dupy założył prowizoryczne opatrunki na rany wziął następna pigułkę ubrał się w świeże ciuchy wziął swoja .45 - ke i kluczyki do wozu Benka i ruszył do wyjścia...
- A TY DOKAD?? – wrzasnął Benek – jesteś ranny i straciłeś sporo krwi pyzatym wyglądasz jak gówno, które zaraz się rozsypie wulgaryzm na fotel... –
- Nie mogę stary musze to skończyć...raz na zawsze inaczej cię dopadną...-
- Ale czemu?? Czemu to robisz wulgaryzm nie rozumiem miałeś tylko pomoc a rozpocząłeś jakąś wulgaryzm krucjatę...
- Pamiętasz może ja 27 lat temu przy powstaniu na południu złapali was w zasadzkę?? A ty z 3 postrzałami przebiłeś się razem z oddziałem do strefy ewakuacyjnej ratując życie 30 rekrutów robiąc z nich przy okazji bandę najbardziej zahartowanych i nieustępliwych wulgaryzmów po tej stronie galaktyki?? –
- Tak pamiętam, ale skąd o tym wulgaryzm wiesz nie było cię tam przecież masz ledwo 20 na karku...
- Fakt, ale kojarzysz może kościstego dupka z radiostacja?? –
- Sokole oko?? Miał te swoje gogle jak denka od słoików pamiętam doskonale tego wulgaryzm udlawil jednego gościa zawleczka od granatu...na koniec kampanii jeden z, niewielu którzy przeżyli...co z nim...tylko mi nie mów ze to twój krewniak...brat albo cos...
- To był mój ojciec...kiedy umierał 2 lata temu po postrzale od jakiegoś „zainteresowanego” prosił bym pilnował twojej dupy za to, co wtedy zrobiłeś dla nich...i za to ze złamałeś szczękę marszałkowi polnemu za wysłanie was tam...może to głupie, ale przysiągłem to ojcu...dzięki stary trzymaj się...
Benek chciał powiedzieć – ty tez – ale słowa uwięzły mu w gardle znowu zobaczył tamto piekło i radiotelegrafistę strzelającego na oślep i wrzeszczącego do radia o wsparcie lotnicze...popłynęła łza...tylko jedna...

Bohater wyszedł na deszcz...stanął na chwile wziął głęboki wdech po czym wsiadł do Vauxhalla Monaro należącego do Benka i ruszył do miasta...czuł ze słabnie...robiło mu się ciemno przed oczami...
- wulgaryzm wytrzymaj jeszcze trochę...udowodnij ze jesteś cos wart –
zatrzymał się przy magazynach na Spadzistej...magazynach należących do mafii...Szybki zanim wywrzeszczał dusze powiedział ze dzisiaj będzie tu Szef...w numerze 6...zauważył katem oka grupki cieni szybko i bezszelestnie przemykające pod ścianami... – wiec już wiedza ze jestem...nie szkodzi... –
wślizgnął się pod 6...pierwszemu strażnikowi zaparkował nożem w skroń na wylot drogi miał troszkę mniej szczęścia jego twarz z wielka prędkością zaparkowała w stalowy kontener zostawiając spore wgniecenie...
- żadnego komitetu powitalnego?? Najwyraźniej nie staram się dość mocno... –
usłyszał słabe glosy...mocno przytłumione...nie widział już barw...na nogach trzymała go już tylko żelazna determinacja i koks...
przeszedł jeszcze parę kroków i oparł się o kontener patrząc na niemal klasycznie filmowy obrazek...jedna lampa na suficie oświetlała stół rzucając snop jaskrawego światła a resztę pogrążając w głębokim cieniu...był całkowicie niewidoczny...za stołem siedział dobrze zbudowany mężczyzna w perfekcyjnie skrojonym garniturze od Armaniego...wulgaryzm podwładnych...
- GDZIE SĄ WSZYSCY DO wulgaryzm MIELI BYĆ GODZINE TEMU!! CZEMU NIKT TAM wulgaryzm NIE POJEDZIE I NIE SPRWDZI CZY TA GOWNIANA RAFINERIA JEST JUŻ ZROWNANIA Z ZIEMIA!! I CZEMU DO JASNEJ wulgaryzm W DUPE wulgaryzm NEDZY NIKT NIE ODBIERA wulgaryzm TELEFONOW!!
- Szefie pojechało ich już pięciu i tez jakby wsiąkli...
- wulgaryzm MNIE TO OBCHODZI JEDZ TAM OSOBISCIE!!
- Nie ma, po co – powiedział bohater – wszyscy nie żyją a ta wulgaryzm rafineria jeszcze stoi...STRACILES WSZYSTKO –
- A TYS, CO ZA JEDEN!!??
- Twój najgorszy koszmar gnoju...zawsze chciałem to powiedzieć... –
- wulgaryzm GO!!
- Nie radżę – powiedział bohater takim głosem ze osądził wszystkich oprychów na miejscu... – mam na sobie kilo plastiku...i zapalnik wstrząsowy...i z dzika przyjemnością wyjebię na orbitę ta twoja wulgaryzm wypielęgnowana dupę... – blef...ale powiedziany takim głosem ze nawet diabeł by to kupił...ale nie wulgaryzm mafiozo...
- wulgaryzm GO wulgaryzm MAC!! TO JA TU JESTEM SZEFIEM TEJ CALEJ wulgaryzm MAFII!! JA TU WYDAJE ROZKAZY!! TO MOJE MIASTO!! RZADZE POLICJA I POLITYKAMI JA TY JESTEM KRÓLEM!!!
Dźwięk tłuczonego szkła jakieś krzyki krótka seria z automatu...zaroiło się nagle od glin...kilku oprychów chciało być odważnych...dostali kulkę i spokój...
- Dominiku S******** jesteś aresztowany za kierowanie zorganizowaną grupa przestępcza, próbę morderstwa, próbę sabotażu na rafinerii a tym samym stwarzania zagrożenia dla strategicznej gałęzi produkującej paliwo rakietowe... – glos Żelaznego dudnił od ścian... – nie masz żadnych praw gnoju...jak nie zaczniesz sypać to wulgaryzmę ci łeb na ćwierci zardzewiałym nożem do masła, ale najpierw wypruje ci jelita i przywieśże do sufitu za jaja...twojemu wulgaryzm adwokatowi, który jest taka sama szumowina jak ty wsadzę jego papiery do dupy i nabije na pal przed komisariatem obdartego żywcem ze skory...kiwnij wulgaryzm palcem nie tak jak chce a ci obetnę kończynę do niego przytwierdzona jasne?? – w jego glosie nie było ani krztyny nerwów zimny jak lodowiec...
- NIE MOŻESZ!! NIE MASZ PRA... – nie dokończył dostał w ryj kolba od pistoletu...mocno...
- PRAWO TO JA!! – powiedział Żelazny tonem, który mógłby stawiać fiuty na baczność na defiladzie... - zabieracie to ścierwo... –
Podszedł do bohatera, który już blady jak trup ciągle stal oparty o kontener...
- dokonałeś tego młody... – podszedł do niego z czymś, co na normalnej twarzy zapewne powinno być uśmiechem... – wulgaryzm mamy ich... – klepnął bohatera po przyjacielsku w ramie...bohater bez słowa i bez gestu przeszedł z pozycji wertykalnej do horyzontalnej i idealnym luku i jebnął o ziemie je worek kartofli...
- O wulgaryzm!! DAWAC LEKAZA SZYBCIEJ SKORWYSYNY wulgaryzm, BO ZAJEBE GDZIE JEST TEN wulgaryzm ŁAPIDUCH!!
Bohater już tego nie słyszał...w jego gasnącym umyśle odbijał się tylko glos...dokonałeś tego...
Ciemność go pochłonęła...

CDN

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group